Czyli – Dlaczego prawdziwy biegacz nie brał udziału w projektowaniu tego sprzętu?
Moje hiper subiektywne odczucia z używania Amazfita przez 1,5 miesiąca? Od zachwytu przez zdegustowanie. Od efektu wow do”wyrzygania jeden krok”. Od miłości do porzucenia. Czyli bardzo mieszany koktajl emocji i doświadczeń. Poczytajcie. Dla tych którzy używają smartwacha głównie jako sprzęt treningowy – pierwsza część – Mr Hyde. Dla tych którzy smartwatch traktują jako przedłużenie telefonu – druga –Dr Jekyll.
Mr Hyde czyli dlaczego Amazfit nie nadaje się do biegania
Amazfit Huami (Xiaomi) został wystrzelony na rynek chiński jakieś 2 miesiące temu (wrzesień 2016). Dzięki uprzejmości serwisu Cebula.Online stałem się jednym z pierwszych Europejczyków, który miał możliwość go używania. Do tego stopnia był to eksperyment, że Amazfit jest nie zangielszczony (tym bardziej nie spolszczony). Części komend i komentarzy musiałem się domyślać albo używać wtyczki Google Translatora, żeby rozszyfrować krzaczki. To jednak nie był największy problem, bo w końcu Amazfit porozumiewa się z użytkownikami głównie cyframi i obrazkami. Aktualizacja: Dostępny jest już język polski i angielski
Gdy tylko Amazfit dostał się w moja ręce natychmiast zabrałem go … do lasu na bieganie. Czułem się przy tym lekki, bo przecież mały Amazfit zastąpił biegowy ekwipunek. No dobra przesadzam. Buty, koszulki i gaci nie zastąpił. Ale już telefon (którego używam do uruchamiania apki sportowej oraz odpalenia audiobooka), pasek do mierzenia tętna oraz stoper miały odejść do lamusa czyli kurzyć się w szufladzie.
Wszystko dlatego, że Amazfit ma wbudowane m.in.:
- GPS,
- Tętnomierz,
- 4GB pamięci oraz odtwarzacz muzyki czy audiobooków.
Czego trzeba więcej nawet wymagającemu biegaczowi? Tym bardziej, że cena sensowna (115.99 USD), a i wygląd i wykonanie całkiem, całkiem.
Jednym słowem miało być pięknie. A wyszło? Sprawdźcie sami.
Czy jest w Huami jakiś biegacz?
Wychodzę na trening, naciskam przycisk odblokowujący (mechaniczny, od spodu ceferblatu), przeciągam palcem po ekranie i wybieram obrazek biegnącej postaci. Jest jeszcze opcja, chodzenia (nordic walking), biegania po bieżni, i łażenia w górach.
Dostaję ekran pełen krzaczków a dookoła tarczy zapalają się zielone kreski. Co za cholera, pomyślałem za pierwszym razem? Na szczęście wśród krzaczków wyczaiłem 3 litery GPS i wszystko było jasne – szuka sygnału GPS. Nagle zielone kreseczki zafalowały, obleciały całą tarczę zegarka i ten z radosnym miganiem oświadczył, że złapał GPS. Czyli można zaczynać.
Naciśnięcie zielonej kropeczki (całkiem sporej) rozpoczyna odliczanie – 3-2-1 i ruszamy.
Fajne.
Ale tylko gdy zaczynacie trening. Jak wystartować GPS idealnie na linii startu w zawodach? Jak włączam trening przed startem to jeśli w ciągu 30s nie uruchomię go to zegarek wchodzi w tryb spoczynku i dawaj od początku zaczynaj zabawę z szukaniem sygnału, odliczaniem 3-2-1.
Niby pierdoła ale gdy walczycie o urwanie sekund ze swojej życiówki na zawodach to już macie problem. Nie zmierzycie dokładnie swojego czasu. Dla mnie pierwszy minus.
Co za dużo to nieczytelnie
Zaczynam biec, a zegarek przechodzi w tryb ekranu z informacjami. Dżizas. Przyzwyczajony do swojego oldskulowego Timexa z 3 odczytami na ekranie (czas okrążenia, łączny czas treningu, tętno), zostaję zasypany liczbami. W związku z tym, ze opisy są „krzaczkowe” to nawet nie jestem pewien co poszczególne oznaczają. Wszystko fajnie, tylko, że w czasie szybkiego biegania, nie ma szans dojrzeć tego wszystkiego, a co dopiero przetworzyć.
Na szczęście, chyba jakiś biegacz wyjaśnił deweloperom z Huami, że takie szczegółowe informacje to można sobie oglądać po treningu, w zaciszu domowego kompa lub smartfona. W trakcie mocnego biegu, mózg powinien spalać jak najmniej węglowodanów więc nie należy rozgrzewać jego zwojów nadmiarem danych.
Po kolejnym upgradzie, ekran jest już podzielony na 4 części i podaje:
Czas treningu, aktualne tempo w minutach i sekundach na km oraz przebiegnięty dystans i tętno.
Jest jeszcze aktualny czas ale małą czcionką. W końcu szczęśliwi biegacza czasu nie liczą. Chyba, że biegu J
Jakie międzyczasy?
Brawo Wy! Organizacja ekranu w trakcie treningu byłaby plusem, gdyby nie…. brak przycisku kończącego okrążenie i czasu tego okrążenia.
Jak tu robić interwały, przebieżki, kontrolować czas odpoczynku?
Mój stary Timex ma wielki mechaniczny przycisk, którym kończyłem okrążenie (interewał) i nawet przy tempie 3:15 min/km, kiedy serducho wali jak oszalały orangutan w klatce, ręce trzęsą się, a oczy przykrywa mgła, trudno jest nie trafić w ten przycisk. Po naciśnięciu, przez ok 10 s wyświetla się czas okrążenia, czas treningu i średnie tętno.
No to są podstawy i trudno mi sobie wyobrazić, że biegacze doradzający Amazfit nie robili interwałów, przebieżek czy nie biegali po stadionie.
A wystarczyłoby np. podwójne tapnięcie w ekran?
W obronie Amazfit może napisać „ale pokazujemy info o czasie ostatniego km” ale lepiej, żeby tego nie pisał. Ekranik, który wyskakuje, jak przebiegniemy n-ty km, jest zaprojektowany wyraźnie przez dewelopera, który nigdy nie biegał. Dużo krzaczków (jakiś tekst motywacyjny? Może cytat z Mao?) i małą czcionką najważniejsze – tempo zakończonego km. Pomyłka 🙁
W tej kategorii pełna kicha. 🙁 Duży minus za brak podglądania międzyczasów.
GPS (nie)prawdę Ci powie.
Ktoś z Was powie, eeee tam, najważniejsze, że pokazuje aktualne tempo i tętno. Pytanie tylko, jak bardzo oszukuje.
Tak tak, nie ma GPS, które nie oszukują z prędkością biegu i dystansem, a w szczególności z prędkością chwilową. Dlatego jednostkowymi odczytami nie należy sobie zawracać głowy.
Znając ograniczenia GPS’ów (himeryczność w zależności od pogody, ilości zakrętów, opóźnień w przekazywaniu aktalnego tempa), porównywałem Amazfita zarówno z GPS’em telefonu, jak i z oznaczeniami świeżo oddanych ścieżek biegowych w Lesie Kabackim.
Tętnomierz Amazfita był natomiast kontrolowany z tętnomierzem z paska na klatę Timexa, a w spoczynku z aparatem do mierzenia ciśnienia i tętna.
Niestety Amazfit leży i kwiczy w dziedzinie dokładności.
O ile problemów z rozbieżnością tętna spodziewałem się – w końcu to odczyt z nadgastka to różnice w dystansie treningów są porażające -dochodzą nawet do 20%.
Być może to kwestia kolejnych upgradów (zaliczyłem ich już 8) i przy którymś z kolei GPS „zwariował”. Być może to polska jesień kiluje sygnały GPS ale o ile na początku używania różnice były ok 2% czyli 200-300m na 10 km to w czasie gorszej pogody potrafią sięgać nawet 20% (czyli 1,5-2km na 10km trasach).
Nawet w Biegu Niepodległości, który biegany jest na 5 kilometrowej prostej (w to i z powrotem) czyli w warunkach idealnych dla GPS’ów, odczyt z Am zfit różnił się o 1 km!
Zawał przy rozbieganiu?
Z tętnomierzem jest niewiele lepiej.
Na obrazku widzicie wykres mojego tętna z 39 minutowego treningu. Zgadnijcie co na nim robiłem?
Nie macie szans 😀 Biegłem, równym, bardzo wolnym dla mnie tempem (ok 7min/km). Dlaczego przez pierwsze 10 minut Amazfitowi wydawało się, że wszedłem na 90% maksymalnego tętna – 183 bpm? Późniejszy spadek to marsz więc tętno miało prawo spaść, choć wątpię czy do 90 bpm.
Takich niespodzianek jest trochę na każdym treningu. A to biegnę w tempie spoczynkowym (60-70bpm), a to na zwykłym rozbieganiu moje serce wali jak oszalałe (175bpm).
Podsumowując, drugi bardzo duży minus -(nie)dokładność GPS i tętnomierza.
Nokaut techniczny?
Właściwie porażka w dwóch kluczowych konkurencjach (dokładność GPS, brak międzyczasów) zsyła Amazfit do niższej ligi.
A szkoda, bo kilka rozwiązań jest całkiem przyjaznych.
Przede wszystkim bateria. Nie może równać się z moim Timexem, którego bateria wytrzymuje rok 😉 ale zostawia daleko w tyle smartwatche, które trzeba ładować codziennie. Amazfit wytrzymuje ok 5 dni na jednym ładowaniu! I to w rękach całkiem heavy usera (4 treningi biegowe + normalne codzienne używanie).
Parę rzeczy jeszcze do poprawek
Wygodny pasek i stylowy wygląd powodują, że nadal chce mi się go używać. Gdyby jeszcze poprawiono podsumowanie treningów. W tej chwili są i średnie tempo na km i najszybsze (gdybym uwierzył, że biegłem 2:00min/km to wyzwałbym Kenijczyków na pojedynek), średnia kadencja itp. Dla mnie część z tych danych jest „psu na budę”. Wolałbym w zamian czasy poszczególnych km i śr tętna. Chętnie dowiedziałbym się ile czasu spędziłem w którym zakresie tętna, tempa itp. Skoro wpadli na to ludzie z analogowego Timexa jakieś 20 lat temu J to teraz Amazfit wprawiłby biegowych geeków w zachwyt takimi statami.
Dlaczegoby nie rozszerzyć funkcji alarmu i do wibracji gdy przekraczamy wybrany poziom tętna, nie dodać wibracji, gdy schodzimy poniżej lub powyżej wyznaczonego tempa na km? Super sprawa w biegu maratońskim. Oczywiście o ile poprawi się dokładność odczytów i zbliży się do tych rzeczywistych 🙂
Jeszcze jednym minusem Amazfita jest jego zamknięcie na znane apki sportowe (typu Endomondo, SportsTracker). Treningi można zrzucać tylko do Amazfit Watch, która … jakby tu napisać dyplomatycznie…. beretu nie zrywa. Jedyne co potrafi pokazać, to krótkie podsumowanie treningu i tempo na km.
Biegaczu, poczekaj
Jako biegacz odkładam Amazfita póki co na półkę. Zabiorę go na trening po jakimś kolejnym upgradzie. Cały czas liczę na to, że deweloperzy Huami, posłuchają aktywnych biegających i ze stylowego sportowego smartwatcha zrobią użyteczny zegarek treningowy. Potencjał jest, trzeba poczekać na realizację 🙂
Dr Jekyll czyli krótki aneks dot. funkcjonalności Amazfit jako smartwatcha
Nie jestem specem od smartwatchy więc nie będę narzekał ani chwalił funkcjonalności Amazfita. Zestawiając moją niechęć do zegarków (oprócz treningowych) z faktem, że noszę Amazfita codziennie od kilkunastu dni, wychodzi na to, że „coś w nim jednak jest”.
O tym, że mi się podoba jego wygląd, jest wygodny w noszeniu (pomimo plastikowego paska), a przede wszystkim, można go ładować raz na tydzień już pisałem.
Drugim plusem jest obsługa powiadomień push ze wszystkich apek zainstalowanych na smartfonie – przynajmniej można je sobie ustawić. Ja zarejestrowałem powiadomienia tylko z Fejsbuka, Whatsappa, sms, nie zauważyłem powiadomień z gmail ale może to moja słaba spostrzegawczość.
Oczywiście czuć też dzwoniący telefon – zegarek wibruje oraz pokazuje numer, który się do nas dobija. Nawet jeśli mamy ten numer w Kontaktach to i tak Amazfit nie skonwertuje go nam na zjadliwą postać literkową – minusik. Nie da się z Amazfita wysłać sms, da się odrzucić natarczywego dzwoniącego.
Apki
Z każdym upgradem ROMu dodawane są nowe funkcjonalności. Do rejestracji treningów, możliwości monitorowania tętna (nawet co minutę), krokomierza, kompasu, barometru dodano budzik, monitor snu , apkę pogodową, stoper. Gdyby jeszcze stoper pokazywał międzyczasy…..ehhhh.
Trochę funkcji mogło również mi umknąć – w końcu mam nadal chińską wersję językową Amazfita 😛
To tyle jeśli chodzi o funkcje smartwatchowe. Jak widać berety użytkowników Amazfita pozostają na miejscu – nie grozi im zerwanie. Ale czy o ten zrywany beret zawsze chodzi? Nie wystarczy długo działająca bateria i czytelne powiadomienia? Dla mnie w zupełności.
Zegarek można zamówić w sklepie GearBest
3 myśli o “Recenzja Amazfit Huami (Xiaomi) – Dr Jekyll czy Mr Hyde?”-
-
-
Tomek
(Grudzień 21, 2016 - 12:45 am)Jak tam zegarek spisuje się po kolejnych upgradach? Zamówiłem zegarek (już wersje angielską), sam jestem biegaczem i jestem ciekaw czy coś z punktu widzenia biegacza zmieniło się? 🙂
Damian
(Luty 22, 2017 - 6:39 pm)Aby zegarek pokazywał nazwę dzwoniącego nalezy mieć zapisany numer bez spacji, „-” cz innych takich.
Grzesiek
(Sierpień 9, 2018 - 10:29 pm)Bawiłem się trochę Mi Band 2, który chyba ma ten sam pulsometr i to jest jakaś porażka – testowałem na rowerze i pokazuje takie głupoty, że szkoda kasy na takie wynalazki.